Setlista to projekt specyficzny. Nie chodzi tu o jego tematykę czy użyte technologie, ale sam proces tworzenia, od pomysłu aż do realizacji. Długiej i bolesnej realizacji, której w życiu bym się po sobie nie spodziewał.

Setlista.pl


Pomysł zrodził się bardzo dawno temu, jak wiele innych leżał latami i czekał na "trochę więcej czasu". Ten jednak wydawał się w miarę sensowny - w końcu nie było (i nadal nie ma?) w Polsce serwisu zbierającego na zasadzie wiki informacji o zagranych utworach podczas koncertów. Kiedyś chodziłem dosyć intensywnie na koncerty ulubionych zespołów, starałem się je także nagrywać (mimo kiepskiego sprzętu - zwykłej, kompaktowej cyfrówki) i zawsze brakowało mi informacji o tym co dokładnie zostało zagrane, i w jakiej kolejności. Co prawda jak się później okazało istnieje już jeden serwis zagraniczny, który trzyma się całkiem nieźle (z premedytacją nie podam do niego linka), na którym znaleźć można także polskie zespoły i polskich użytkowników, ale to nadal był tylko zagraniczny serwis, brakowało strony dedykowanej Polsce.

Zrodził się pomysł, czekał na lepsze czasy. W końcu postanowiłem go zrealizować, tak jak wszystko wtedy - samemu. Po kilku miesiącach uświadomiłem sobie, że nie ma szans, żeby mało doświadczony front-endowiec nagle napisał sobie porządny, skalowalny backend, więc zwróciłem się do Pawła z nietypową dla mnie wtedy propozycją - oficjalnego płatnego zlecenia. Tak oto Forge Studio (nawet nie firma, tylko nieoficjalna "grupa" - ja na froncie, Efka jako grafik) zleciło stworzenie backendu firmie Blue Agave (czyli świetnemu programiście Pawłowi) i tak oto powstała podstawa Setlista.pl. Napisana na Django (Python), w pełni profesjonalna - Paweł spisał się wspaniale, bardzo miło mi się z nim współpracowało w nowych okolicznościach (znaliśmy się już od dawna - jeśli potrzebujesz kogoś z dużymi umiejętnościami, on będzie pierwszą osobą, którą zaproponuję). Efka stworzyła grafikę, a mnie przypadło bardzo proste zadanie pocięcia i zakodowania szablonu HTML. Nie wiem co się stało, ale na początku stworzyłem większość kodu i po prostu się zaciąłem. Ciągle przekładałem to na później, za każdym razem były ważniejsze projekty do zrealizowania. Zamiast to po prostu dokończyć, albo dać to komuś do dokończenia, upłynął niemal ROK (!), od "prawie skończenia" do skończenia projektu. Dla mnie to jest jakaś totalna abstrakcja i zupełnie tego nie rozumiem, ale cóż, tak właśnie było.

Mimo wszystko postanowiłem zrealizować ten projekt do końca. Na pewno zaplanowałbym to inaczej, dodał mnóstwo funkcjonalności (np. logowanie przez Facebooka, integrację z sieciami społecznościowymi), o wiele lepiej zakodował sam szablon (który jest sprzed roku i teraz wygląda po prostu tragicznie). Tu już nie chodziło o zdobycie rynku, rozkręcenie biznesu (kiedy powstawała Setlista coś takiego jak "startup" nie było znane szerszej publiczności), tylko o dokończenie "nigdy nie dokończonego" projektu. O pokazanie, że nie wszystkie pomysły umierają i jeśli komuś bardzo zależy, potrafi doprowadzić wymarzony projekt do końca. W czasach sprzed dużej popularności startupów ktoś po prostu siadał w wolnym czasie i tworzył stronę, serwis, aplikację. Teraz można rzucić robotę, zebrać ekipę, dostać kilka milionów dofinansowania na start i skupić się w stu procentach na tym jednym pomyśle.

Pokazuję światu stronę niepozorną, brzydko zakodowaną, bez podstawowych dzisiejszych funkcjonalności, z której każdy ma pełne prawo zakpić i zaśmiać się głośno. Powinienem opublikować ją wtedy, kiedy chodziłem jeszcze na koncerty. Pokazać betę i ją udoskonalać, zamiast podejścia perfekcjonisty, który chciał najpierw mieć produkt idealny, dopieszczony pod każdym względem. Teraz to już nie ma znaczenia, straciłem rok, w ciągu którego serwis mógł się rozwijać. To, czy cokolwiek z tego teraz wyjdzie, czy serwis umrze po miesiącu z braku jakiegokolwiek zainteresowania (bo przecież musiałbym zainwestować czas i pieniądze w jakąś reklamę), nie jest już aż tak istotne. Ważne jest, że podejmując się pewnego wyzwania można doprowadzić wszystko do końca. Może brzmi to trochę naiwnie i staroświecko, ale nic na to nie poradzę.

Aha, jeśli ktoś cierpi na brak pomysłów, a chce być dziarskim startupowcem, to polecam wykupienie domeny TrasyNaPrawko.pl i postawienie tam serwisu z mapkami Google, na których można przeglądać trasy z egzaminów na prawo jazdy, razem ze zdjęciami poszczególnych miejsc, niebezpiecznych skrzyżowań wraz z komentarzami na co należy zwracać uwagę. Pomysł jeszcze ze studiów, w tamtym czasie nic takiego nie istniało, a zapotrzebowanie było całkiem spore. Nie mam pojęcia, czy coś takiego teraz nie funkcjonuje. Kolejnym pomysłem, już nieco świeższym, jest Frontstart.pl, czyli zebranie wszystkiego co front-endowe i polskie w jednym miejscu, szczególnie kładąc nacisk na eventy, o które co chwilę ktoś mnie pyta. Znając życie splash powisi pewnie rok czy dwa, po czym nie przedłużę domeny. Tak, jak to miało miejsce z TrasyNaPrawko.pl czy wieloma innymi, które nadal trzymam "na kiedyś", zamiast się ich po prostu pozbyć i zapomnieć (na przykład Netatnik.org, który miał być Centrum Dowodzenia Wszechświatem z dodawaniem i katalogowaniem ulubionych linków, artykułów do przeczytania na później, notatek, przypominajek, bazy danych znajomych i klientów a także wielu innych funkcjonalności - wszystko to można sobie bez problemu zorganizować za pomocą istniejących narzędzi). Setlistę jednak postawiłem sobie jako punkt honoru i doprowadziłem ją do końca. Sam mógłbym krytykować ją niemal za wszystko, więc komentarze w stylu "beznadzieja" czy "porażka" przyjmę dziarsko na klatę. Gorsze od kiepskich projektów są tylko projekty niedokończone.