Pierwszy koncert Papa Roach w Polsce

01.10.2009, 20:34 | koncerty

Pierwszy koncert Papa Roach w Polsce

Podchodziłem do tego koncertu dość obojętnie - co prawda słuchałem swego czasu Papa Roach i podobała mi się ich muzyka, ale większe zainteresowanie straciłem ładne kilka lat temu. Za namową Efki postanowiliśmy udać się na ich koncert, jak się okazało do Polski przyjeżdżali po raz pierwszy.

Pierwsze ich płyty: Infest i Lovehatetragedy były świetne, zawierają kilka nieśmiertelnych hitów, natomiast później praktycznie zapomniałem o tym zespole. Co prawda przesłuchałem po pewnym czasie Getting Away With Murder i nawet mi podeszła, to jednak szału nie było. The Paramour Sessions przeoczyłem i ani razu nie słyszałem, dopiero najnowsze Metamorphosis przesłuchałem kilka razy - ogólnie muza nawet przyjemna. W każdym bądź razie na koncert zdecydowałem się głównie dlatego, że Efka w momencie usłyszenia informacji o koncercie stwierdziła, że bardzo chciałaby się na nim pojawić. Wybraliśmy się razem do Warszawy, bo jedyny koncert w Polsce miał się odbyć w warszawskiej Stodole. Przy okazji spotkaliśmy Radq, z którym jak się okazuje widzieliśmy się już kilkukrotnie właśnie przy okazji różnych koncertów (Linkin Park, Coma). Porozmawialiśmy trochę przed wejściem, po czym weszliśmy do klubu. Było jeszcze trochę czasu, więc posiedzieliśmy jeszcze na kanapach w środku. Chwilę przed 20 poszliśmy już na główną salę, gdzie pojawić miał się support: Unsun.

Support: UnSun
Jak się okazało ekipa jest znana z innych zespołów - gitarzystą jest Mauser z Vadera, basistą Heinrich z Vesanii i Rootwater. Na wokalu żona Mausera, Aya. Nie słyszałem wcześniej ich muzyki, chociaż sama nazwa obiła mi się o uszy. Niestety, na koncercie nie zrobili zbyt dobrego wrażenia, bo najwyraźniej Aya miała kiepski, źle nagłośniony mikrofon, poza tym brzmiała dość niewyraźnie. Muza była nawet niezła i wydaje mi się, że album powinien mi się spodobać, jednak sam koncert mnie nie powalił. Szkoda tylko, że publika była ewidentnie znudzona i przy każdej możliwej okazji wyrażała zainteresowanie jedynie jak najbliższym pojawieniem się gwiazdy wieczoru. Dużym plusem Unsun była świetna solówka na perkusji, trwała długo i robiła wrażenie.

Setlista Papa Roach
1. Days of War (Metamorphosis)
2. Change or Die (Metamorphosis)
3. Lifeline (Metamorphosis)
4. Dead Cell (Infest)
5. The World Around You (The Paramour Sessions)
6. Had Enough (Metamorphosis)
7. To Be Loved (The Paramour Sessions)
8. Getting Away With Murder (Getting Away With Murder)
9. March Out of the Darkness (Metamorphosis)
10. Scars (Getting Away With Murder)
11. I Almost Told You That I Loved You (Metamorphosis)
12. State of Emergency (Metamorphosis)
13. Harder Than a Coffin Nail (Getting Away With Murder)
14. Blood Brothers (Infest)
15. Forever (The Paramour Sessions)
16. Hollywood Whore (Metamorphosis)
17. Between Angels and Insects (Infest)
18. Time Is Running Out (The Paramour Sessions)
19. Into the Light (Metamorphosis)
20. Last Resort (Infest)

Koncert
Setlista dla zainteresowanych powyżej, teraz mogę zabrać się za opis samego koncertu. Zaczęło się mrocznie, zespół potajemnie rozmieścił się po scenie, każdy na swoim miejscu, po czym zaczął grać (nadal w ciemnościach) intro - Days of War. Po tym od razu Change or Die i zabawa zaczęła się na dobre. Nie szliśmy pod samą scenę, bo chcieliśmy mieć trochę luzu, by w spokoju obserwować koncert. Mimo to klub był na tyle mały (w porównaniu do koncertów na przykład na stadionie), że widzieliśmy wszystko dosyć wyraźnie. Publika od pierwszych minut szalała i widać było, że będzie wesoło.

Jako, że koncert ten promował najnowszą ich płytę - Metamorphosis - więc zagrali prawie wszystkie utwory z płyty. Po Change or Die zagrali kolejny utwór z tej płyty, czyli Lifeline. Dopiero po nich przyszedł czas na oldschool w postaci Dead Cell z płyty Infest, normalnie szał ciał, publika szalała, oczywiście wkrzykując na całe gardło refrenowe 'dead cell'. Wokalista, Coby, także nie dawał ciała i szalał na scenie, rozpierała go niesamowita energia, widać było, że ma radochę z faktu, iż publika bawi się świetnie.
Następnym utworem było The World Around You z płyty The Paramour Sessions, której to płyty w ogóle wcześniej nie przesłuchiwałem. Sam utwór nawet przyjemny, miło się go słuchało. Na pewno wrócę do niego, jak zabiorę się za zaległe przesłuchiwanie powyższego albumu.

Przed kolejnym utworem Coby wywołał euforię na sali stwierdzając, że jest pod dużym wrażeniem i że nie da nam czekać na kolejny koncert Papa Roach w Polsce dziesięciu lat, ponieważ na pewno pojawią się u nas za rok, podczas następnej trasy koncertowej - a to wszystko przez niesamowitą energię i entuzjazm podczas koncertu, publika wymiatała. Następnie zagrali kolejny utwór z Metamorphosis, tym razem było to Had Enough, kolejny całkiem przyjemny utwór. Na koniec Coby rzucił tekstem w stylu 'dziakuja', ale wiadomo było o co chodzi. Następnie zagrali To Be Loved, jakieś takie znajome. Podobno z soundtracka jakiegoś, Tony Hawk czy coś w ten deseń.

Nadszedł czas na Getting Away With Murder, tytułowy utwór z płyty. Tutaj odkryte zostały kolejne, jeszcze większe pokłady energii, nawet ja się bardzo ożywiłem, bo podoba mi się ten utwór. Wszyscy zaczęli skakać i śpiewać, wrażenia z bycia w samym środku tego tłumu były niesamowite. Normalnie kisiel w majtach, aż ciarki po plecach przechodziły, czy to od świetnego nagłośnienia, czy śpiewającego tłumu (który momentami zagłuszał nawet Coby'ego). Wykonanie na żywo po prostu rozwala, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Już wtedy było wiadome, że osoby bez zdartego gardła będą nielicznymi jednostkami. Na koniec utworu Coby rzucił tekstem 'Warsaw, Poland, you motherfucking love that shit, huh?' co oczywiście wywołało odpowiednią reakcję publiki. Kontakt z publicznością miał świetny, już pomijając tą całą energię, którą wkładał w koncert biegając po całej scenie, machając rękami, skacząc gdzie popadnie. Ręczniki i butelki z wodą były w krótkich przerwach niezbędnym wyposażeniem.

Następnie kolejny utwór z Metamorphosis, czyli March Out of the Darkness. Kolejny dobry utwór, na którym nikt się nie nudził. Po nim nastąpił kolejny obowiązkowy punkt programu, czyli Scars. Jak to Coby powiedział 'next song is about being at the bottom, about deep dark hole in your personal life', po czym podziękował fanom za wsparcie. Tyle wystarczyło, by kolejny utwór odegrany został na pełnych obrotach z zaangażowaniem tak zespołu jak i publiki. Kolejne ciary po plecach, wrażenia niesamowite.

Na utworze I Almost Told You That I Loved You (swoją drogą z bardzo ciekawym tekstem) zaczęła się zabawa z polską flagą, którą Coby dostał od publiczności. Zaczął nią machać, w końcu wpiął sobie ją w spodnie i śpiewał dalej, a po jakimś czasie odrzucił z powrotem w tłum. Najlepsze było chwilę później, kiedy na scenę, hurtem, poleciały kobiece stringi, głównie czerwone. Szacun za humor i odpowiednią realizację, bo zapewne była to ekipa z forum paparoach.pl, innej opcji nie widzę. Coby najpierw założył jedną parę stringów na szyję, by po chwili zrobić sobie z nich maskę najpierw zakładając na oczy, a później na nos, oczywiście wąchając je intensywnie przy każdej możliwej okazji. Niby szczegół, a jednak pokazuje jak wszyscy się świetnie bawili, cała sala bez wyjątku, zespół razem z publicznością.

Następne było State of Emergency, na którym praktycznie przez cały czas skakałem. Świetny utwór, ale na żywo był po prostu kosmiczny, szczególnie jak zaczynał się refren i wszyscy szaleli. Pomijając ich stare klasyki, które są klasą same w sobie, to ten utwór jest dla mnie jednym z najlepszych. Pod koniec ja także dołączyłem do grona osób z potem na czole i zdartym gardłem. Podczas State of Emergency (mniej więcej w połowie) pojawiła się solówka na bębnach - nie tak dobra, jak supportu, ale i tak niezła. Dodam jeszcze, że podczas niej Coby sam w pewnym momencie zaczął uderzać rękami w talerze.

Kolejnym utworem było mało znane (ja słyszałem ten utwór pierwszy raz) Harder Than a Coffin Nail, ukryty utwór z płyty Getting Away With Murder. Bardzo przyjemny, spokojny, uspokajający. Standardowo zapalniczki w górze i te sprawy. Po tym znowu wrócili do Infest i zagrali Blood Brothers. Nie muszę chyba wspominać, że publiczność była zachwycona i śpiewała razem z wokalistą. Następnym utworem było Forever (z The Paramour Sessions), dedykowane najpierw crowd surferom, a później naszym polskim dirty girls, czyli niegrzecznym dziewczynkom. Kolejny świetny utwór, ze wszystkich nowych dla mnie chyba najbardziej mi się spodobał. Na zakończenie Coby wyrysował w powietrzu duże serduszko dla zgromadzonych fanek.

Hollywood Whore zagrali z przytupem, a w trakcie utworu ściągnęli (najprawdopodobniej własnego) kamerzystę na scenę, żeby udokumentować genialną publiczność zgromadzoną tego dnia w Stodole. Pośpiewał trochę do niego, kiedy ten starał się udokumentować reakcje publiczności. Oczywiście publika dawała czadu śpiewając z całych sił, kolejny kawałek robiący niesamowite wrażenie dzięki tak ogromnej ilości śpiewających gardeł.

Between Angels and Insects był kolejnym utworem z płyty Infest, poziom energii osiągnął szczyty, a dalsze szaleństwa na takim poziomie groziły rozniesieniem Stodoły w strzępy. Normalnie kisiel w majtach, bez dwóch zdań. Wszyscy skakali, szaleli, oczywiście śpiewali także z całych sił. Na tym utworze skończyła się podstawowa część koncertu, a po kilku minutach intensywnego krzyczenia, śpiewania i tupania zespół wrócił na bis.

Na bis zagrali Time Is Running Out oraz Into the Light, a ostatnim utworem koncertu (bez zaskoczenia dla większości osób) było Last Resort. Lepszego utworu na koniec chyba nie dało się wybrać, po prostu miodzio. Na sam koniec Coby powiedział 'we fucking love you and we will be back next year', więc można się już zastanawiać nad obecnością na koncercie Papa Roach w przyszłym roku. Żegnając się wyrzucili wszystko co się tylko dało w stronę publiczności - pałeczki, kostki, setlisty, a nawet ręczniki czy butelki z resztkami wody, poleciało wszystko co tylko mogło polecieć. Odchodząc Coby pokazał jeszcze gołą klatę pokrytą tatuażami i wyszedł wraz z resztą zespołu.

Podsumowanie
Mimo wcześniejszego nieco obojętnego podejścia do tego koncertu teraz stwierdzić muszę, że zdecydowanie było warto. Możliwe, że mimo mojego początkowego braku zainteresowania koncertem, czy późniejszym brakiem znajomości piosenek czy ich tekstów powinienem się przyznać, że był to jeden z najlepszych koncertów, na jakich byłem, jeśli nie najlepszy. Dam sobie rękę uciąć, że dla większości przybyłych, wiernych fanów Papa Roach koncert był zdecydowanie najlepszy, był niesamowitym doświadczeniem, które zapamiętają na długie lata. Zespół był w szoku, pod wielkim wrażeniem publiczności, którą tu zastał. Oni sami zagrali wspaniały koncert, a wokalista ma niesamowitego powera, jeśli wytrzymał dwie godziny na pełnych obrotach. Wielki szacun dla niego za to ile serca włożył w ten koncert.
Jeśli chodzi o setlisę, to zagrali prawie wszystko, co mieli najlepsze. Brakowało mi jedynie She Loves Me Not, ale pomijając brak tej jednej piosenki, to reszta setlisty była wręcz idealna i chyba lepszej nie dałoby się ułożyć. Mimo promowania albumu Metamorphosis zagrali wszystkie swoje stare hity z Infest, właściwie każda płyta miała swoje przysłowiowe pięć minut. Publiczność była wspaniała, bawiła się znakomicie i cieszę się, że ja także mogłem tego doświadczyć. Każdy, kto był tam na koncercie wie, co mam na myśli.

Na koniec media, czyli fotki z koncertu Papa Roach w Polsce oraz playlista wszystkich utworów z koncertu Papa Roach w Polsce.

komentujKomentarze:

nie mogłam się powstrzymać: http://www.youtube.com/watch?v=4_5KL0aSrw0 - I Almost Told You That I Loved You YEAH XD
Good idea. Nie mam nic przeciwko :)
Radq, a u nas odwrotnie, obraz dobry tylko z dźwiękiem różnie - może trzeba połączyć te dwa nagrania ;P
Ender, spoko damy znać :)

Ode mnie całość :) Obraz tragedia ale przynajmniej coś słychać: http://www.youtube.com/user/shecouldnt
w poniedziałek... :)
northerr - w takim razie wierzę na słowo i olewam Unsun ;)

efka - dawaj wszystkie ;P
Between Angels and Insects - Live: http://www.youtube.com/watch?v=vRNvd9LT9jE enjoy :D
Serio, serio... może wszystko instrumentalnie było fajne, ale jak pisałeś, "wokalistkę" było słabo słychać. Nie bez powodu napisałem wokalistka z >> "" ;)
Northerr - serio? Niektóre kawałki brzmiały zachęcająco, poza tym wydawało mi się, że jak się tam takie 'sławy' zainstalowały, to coś z tego wyjdzie ;]

Radq, jak tylko skończycie demo albo będzie w planach jakiś koncert, to dajcie znać ;D
UnSun to ogolnie tragedia, nie polecam zapoznawać się bliżej :).
Na Papa Roach czekaliśmy 10 lat ;P to i na Was poczekamy :D
Efka, "Dziękuja" miło mi/nam to słyszeć :) Do koncertów 4GET jeszcze trochę czasu.
VIP tak jak ci kolesie na górze w Stodole ;]
No chyba że koncert za rok będzie na stadionie w Chorzowie ;P

Wygrałaś dwa zera xD
Ender, vip? DZIEKUJA! :P (osz Ty - Ile to jest zero plus zero: - co wygrałam?)
na następnym koncercie oprócz autografów ekipy Papa Roach będę polowała na jeszcze jeden ;P radq właśnie oficjalnie zostaję fanką 4GET :P
Efciu - zobaczymy ;P
Może na jakiegoś VIPa się szarpniemy, jeśli będziemy już wtedy zarabiać kupę kasy ;]

Radq, no koncert pierwsza klasa, ja tam byłem w szoku, że to aż tak świetnie wyszło, Coby miał niesamowitego powera, a publika nie była gorsza. Do zobaczenia na następnym koncercie, obojętnie jakiego zespołu - może 4GET? ;D
Świetny koncert, świetna relacja :) Z tego co się orientuję to 'Blood Brothers' jest na soundtracku THPS 2, ale to nie ważne :P Liczy się udany koncert! Energia Coby'ego to po prostu coś niesamowitego, no i na pewno za rok również mnie nie zabraknie. Dzięki za zabawę i do zobaczyska!
Widzę właśnie - słodko :* a następnym razem pójdziemy pod samą scenę? :>
No jak za rok przyjadą to pewnie kupimy bilety jak tylko pojawi się taka okazja :)

A minę Twoją na tej fotce to ja bym określił raczej mianem 'małpeczka' ;D
swoją drogą specjalne podziękowania za zamieszczenie w sieci specjalnych zdjęć mojej osoby... na których wyglądam jak osoba specjalnej troski ;P
a na następny koncert też szybciej się zdecydujesz? bo ja już wiem, że chcę jechać :P
Nie że musiałem, po prostu samemu raczej nie chciałoby mi się jechać, a tak to szybciej się po prostu zdecydowałem ;]
fuck yeah! cieszę się, że Ci się podobało, bo to przeze mnie musiałeś pojechać na ten koncert... :P tak, teraz możesz mi podziękować :* btw - u siebie też zamieściłam relację z tego wieczoru i gorrąco wszystkich zapraszam :)